22 czerwiec – “wróciłam”, więc jestem w domu/kraju/Polsce
… jeszcze nie w pełni sercem i umysłem, tylko ciałem w pełni… Pożegnania są bardzo trudne, powroty mogą być bardzo „dziwne”… szczególnie jeśli się opuszcza zupełnie inny świat niż ten, do którego się wraca. Jakoś tak nie jest łatwo wrócić do starego życia- czy w ogóle się da być takim jakim się było?… raczej nie.
Wczesnym rankiem 02 czerwca pożegnałam dzieci i ludzi, z którymi dzieliłam swoje życie przez 5 miesięcy. Stali mi się bardzo bliscy. To był czas pełen emocji. Taxi zabrała nas do Entebbe. Droga trwała 5 godzin :D!
Zatrzymałyśmy się w hostelu u zaznajomionej mi już Florence- w „Entebbe Crane Guest House” (jeśli ktoś lubi wygody i ładne wnętrza to też nie polecamy; ale jeśli ktoś szuka niskiej ceny, miłej właścicielki, domowego obiadku to ja polecam). Popołudnie 02 i dzień 03 czerwca spędziłyśmy z Iga na zwiedzaniu Entebbe- poszłyśmy do Zoo (nie polecamy) i na jedną z plaż Victoria Lake (piękna(!), ale hałas od plażowiczów wszędzie ogłuszający, muzyka na maxa grała, każdy swoją sobie… nie polecamy).
04 czerwca wyleciałam nocnym lotem do Warszawy przez Amsterdam, był długi i męczący ale spokojny i z miłą obsługą linii KLM (polecam). 05 w poniedziałek na lotnisku przywitała mnie Jagoda Markiewicz. Było to mega radosne dla mnie bo Jagoda jest mi bardzo bliską osobą, bardzo ważną w moim życiu. Spędziłam u niej i jej męża Heńka 2 nocki i ruszyłam w dalszą (długą) drogę pociągiem PKP do mojego ukochanego Łobza…
Cóż, jestem ciągle w podróży bo byłam w międzyczasie z wizytą u mamy w Londynie ;).
Ta podróż dobiega końca. Przystankiem na teraz okazał się Szczecin. Przede mną przeprowadzka, znalezienie nowej pracy i do przodu… póki co tu, w moim kraju; stąd też mogę misyjnie działać :)!
1-4 czerwiec 2023
*Tak więc mój czas tu dobiegł końca. To już ostatni list/blog/sprawozdanie. Jest mi smutno ale i cieszę się na powrót do kraju. Misję wykonałam jak umiałam. Mam w sobie pokój w tym temacie bo też widzę ile drzwi Bóg pootwierał i ile błogosławieństw udzielił!!! Co było Bogu na chwałę okaże się pewnie dokładnie dopiero w niebie, czy to co robiłam zostanie spalone jak słoma czy przejdzie próbę ognia i będą z tego szlachetne kamienie.
Na dziś dzień jestem trochę zmęczona tak fizycznie jak i psychicznie, ale i bardzo szczęśliwa!
Dziękuję WSZYSTKIM po raz kolejny za Wasze wsparcie, modlitwy, dobre myśli!!! Dziękuję
dodatkowo mocno tym z Was, którzy mi już pomagacie stawiać ‘nowe’ kroki w kraju przez
wynajem miejsca na zamieszkanie na start, podarowanie laptopa bym mogła m.in. spokojnie
szukać pracy i docelowej stancji- pomagacie już choć choć jeszcze tam nie wróciłam :D.
Niech Was WSZYSTKICH błogosławi Pan i niechaj Was strzeże, amen!
PS.
za czym i kim nie będę tęsknić:
- za hałasem każdego dnia trwającym nie raz prawie 24h na dobę!!!
- za praniem ręcznym!!!
- za upałami!!!
- za czerwonym kurzem, który w porze suchej jest WSZĘDZIE!!!
- za osobami, które chciały mi tu bardzo utrudnić życie… ALE BÓG CZUWAŁ i nie pozwolił!!!
za czym i kim będę tęsknić:
za czym i kim będę tęsknić:
- bardzo, bardzo, bardzo za dziećmi, które dawały mi tu wiele wyzwań i miłości!!!
- za ludźmi, którzy byli mi tu pomocnymi i przychylnymi (nawet koniec końców chłopaki z
różnych boda boda po zaznajomieniu się ze mną zaczęli mnie uczciwie i z szacunkiem traktować,
prześcigając się nieraz, który mnie dziś wiezie ;p)!!! - za braćmi i siostrami z lokalnej Społeczności Calvary Chapel i Pastorem Nicolasem!!!
- za porą deszczową w której to burze i ulewy były dla mnie wspaniałymi momentami!!!
- za śpiewem ptaków, otwartą przestrzenią z widokiem na Góry Księżycowe z poranną kawą i
Biblią, ogólnie tą piękną przyrodą Ugandyjską…
koniec maja 2023
*22.05 wylądowała w Entebbe Iga, koleżanka, z którą kiedyś pracowałam w klinice dentystycznej. Jako, że jest dentystką posprawdzała dzieciakom ząbki, przywiozła potrzebne przybory do higieny jamy ustnej i przeprowadziła ciekawe zajęcia dla nich. Pojechałyśmy też z odwiedzinami do ubogich rodzin, które Rinnah (Nazina NGO) ma pod swoją opieką. Rozdałyśmy ubrania, zabawki, pasty do zębów, szczoteczki. Mogła zobaczyć warunki w jakich ludzie tu mieszkają i zrozumieć ich podstawowe potrzeby. Wiem, że tu też Bóg nie
przez przypadek ją postawił.
Do tego wszystkiego Iga zabrała mnie na 2 dniową wycieczkę na Safari w okolice pięknie
położonego jeziora Mburo, wszystko opłaciła ona- przewodnika, wynajem samochodu, paliwo,
zakwaterowanie, bilet wejściowy na Safari. Czuję się więc niesamowicie, bardzo niesamowicie
pobłogosławiona!!!
połowa maja 2023
„A zatem, dopóki mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim, a zwłaszcza naszym braciom w wierze.” -List do Galatów 6:10
*W ostatnim tygodniu przedszkola, tuż przed rozpoczęciem wakacji, udało nam się zdzwonić przez WhatsApp z naszym Pastorem Sławkiem. Dzieci uczyły się wymowy jego imienia przez kilka dni :D! Były bardzo ciekawe pastora i po spotkaniu bardzo poruszone. Naprawdę od razu go polubiły i do końca dnia chodziły mi i powtarzały „Pastor Saławek”- tak się nauczyły wymowy ;). Jeden z uczniów (z grupki maluszków) poszedł do domu i powiedział, że pastor był u nas z wizytą, co bardzo zaciekawiło jego mamę, która na dzień drugi pytała mnie o sytuację, hahaha. Kolejny tak bardzo był poruszona tą chwilą spotkania, że uczynił piękny rysunek na pamiątkę, który dostarczę oczywiście Pastorowi!
*Dnia 8 maja rozpoczęliśmy wakacje :). Dla dzieci i młodzieży Ugandyjskiej to wolny czas. Dla
mnie i nauczycielki Lilian jednak pierwszy tydzień był pracowity. Szkoliłam ją z obsługi nowego
telefonu -smartphone-, z obsługi laptopa oraz łączenia tych dwóch. Nauczyła się więc jak ściągać internet z telefonu do laptopa, jak wyszukiwać potrzebne wiadomości, ciekawostki i pomoce edukacyjne w przeglądarce Google, jak wyszukiwać na YouTube odpowiednie bajki, filmiki, czytane książeczki dla dzieci. Widziałam jak sprawia jej to radość i z jakim zainteresowaniem się uczy. Wierzę, że pomoże jej to bardzo w dalszym nauczaniu maluchów. Tutaj (w małych miastach, a szczególnie na wsiach) to ciągle rzadkość by nauczyciel w ogóle znał choćby podstawy obsługi komputera/laptopa.
*W tym samym też tygodniu w połączeniu z siostrzaną szkółką „Malaika” , którą założyła
Agnieszka, misjonarka z Kyenjojo (40km od nas-Fort Portal), wybraliśmy się na wycieczkę
edukacyjno-rozrywkową. Najpierw dzieciaki (niektóre po raz pierwszy!!) odwiedziły tutejszą
bibliotekę publiczną, w której sama często bywam. Mogły zapoznać się z miejscem, jego
wyglądem, zasadami zachowania, zasadami wypożyczania książek. Następnie pojechaliśmy nad
jezioro kraterowe o nazwie Nyinambuga tzw. matka kraterowych jezior, czyli najważniejsze.
Widnieje ona na 20.000 szylingów banknocie Ugandyjskim. Dzieci mogły dowiedzieć się czym są jeziora kraterowe, co mają wspólnego z wulkanami, jak powstały, i że jest ich tu spora ilość!
Wycieczkę zakończyliśmy w małej i skromnej ale restauracji pięknie położonej restauracji „Top of the World”. Znajduje się ona na szczycie wzgórza i są z niej przepiękne widoki na trzy jeziora
kraterowe. Dzieciaki były umęczone ale prze-szczęśliwe! My dorośli też 😉
*Odwiedziłam też 3 domostwa swoich uczniów! Abigail z mojej grupki tak dużo opowiadał o mnie w domu, że musiałam na sobotni lunch przyjechać i poznać całą rodzinę! To był bardzo miły czas z dobrym jedzenie, rozmowami, malowania na powietrzu i jazdy na rowerkach ;). Również na lunch pojawiłam się u nauczycielki Lilian i Miguela (jej syn, którego miałam w swojej grupce) oraz jej 9-letniej córki Marthy. Lilian (pisałam już?) jest samotną matką, ojciec nie interesuje się dziećmi, nie pomaga finansowo. Ona jest kobietą pełną wiary i dzielnie sobie radzi z wyzwaniami. Rozwija się też jeśli chodzi o relacje, komunikację, przyjmowanie pomocy. Jest w niej dużo pokory. No i w końcu odwiedziłam też rodzinę małej Precious, z grupki Lilian. Razem z Becią postanowiłyśmy wziąć ją pod swoją opiekę jeśli chodzi o jej edukację na kolejny rok. Precious ma mamę i tatę oraz rodzeństwo (2 braci i 2 siostry) ale sytuacja rodzinna jest ciężka. Jej brat, Dan, jest niepełnosprawnym nastolatkiem. Gdy mama była w ciąży zachorowała na malarię, cięższy jej przypadek, skutkiem tego Dan urodził się niepełnosprawny. Tu malaria jest ciągle ogromnym zagrożeniem dla zdrowia i często życia. Mała Precious natomiast jest bardzo bystra, odważna i po prostu przeurocza! Misja Rinny -Nazina NGO- pomogła im otworzyć mały sklepik, który pomaga w samodzielnym utrzymaniu się i też dzięki temu Dan jest pod mamy opieką całe dnie.
PS. zabrałabym Precious z sobą na 100% gdybym tylko mogła :D!
*Udało mi się jeszcze, na prawie ostatnią chwilę, spotkać w końcu z całą rodzinką Wąsowskich z MisjAfryka. To był bardzo miły czas wspólnego niedzielnego lunchu i rozmów. Zawsze będę ich miała jakoś szczególnie w sercu bo to pierwsi misjonarze do których tu przyjechałam jako pomoc i sporo wspólnych przejść za nami :). Czy wrócę(?)- zapraszają i pytają kiedy, bo potrzebują osoby na pole tzw. medialne ich misji, a Honia bardzo lubi moje zdjęcia, relacje na Facebook i styl opisywania wszystkiego. Spytała mnie kiedy więc przyjadę by im w tym pomóc, bo obiecałam :)… cóż, odpowiedziałam, że może za rok; wszystko w Bożym planie. Na co Honia bym spojrzała na ich stronę i zobaczyła jak mało tam updateów i jakie są skromne bo ona po prostu nie ma czasu tam działać. Bardzo ubolewa nad tym, że ostatni newsletter był posłany do wszystkich jakoś w styczniu, że tak mało zdjęć z różnych wydarzeń. Ale działają, działają dobrze, nawet jeśli tego nie widać w mediach ;).
kwiecień 2023
Psalm 138: 7-8
Powyższy Psalm, a szczególnie te wersety, okazały się bardzo wzmacniające w tym
miesiącu. Przyszły do mnie, tak jakoś otworzyłam Biblię właśnie na tym Psalmie,
przy okazji trudnego doświadczenia, o którym nie będę się tu rozpisywać, ale
przywiozę piękne świadectwo Bożej ochrony, opieki. W każdym razie jestem
bezpieczna i wiem, że to Pan o mnie dba, mogłam doświadczyć Jego opieki jakby
poza kurtyną w tym miesiącu. Nie spodziewając się niebezpieczeństwa na które
zostałam wystawiona mogłam tylko oglądać Bożą ochronę tamtego dnia! I jestem
niesamowicie wdzięczna Bogu Ojcu, że jest tak blisko i tak bardzo namacanie prawie
przy mnie tu. Gdy przyjdzie ciężki czas chcę o tym pamiętać przez wspomnienie tego
wydarzenia (o którym opowiem już po powrocie).
Poza tym udało mi się zwiedzić jeziora kraterowe, zobaczyć dzikie małpki i podejrzeć lokalnie
przygotowywaną kawę, oraz jej skosztować. Wszystko to też błogosławieństwo, ponieważ nie mam dużo finansów na podróże. Jednak dobry Bóg (wierzę w to!) postawił na mojej drodze przewodnika lokalnego, z którym odbyłam już drugą wycieczkę i jako, że prywatnie mnie oprowadza to też taniej mu płacę i co ważne w szylingach mogę a nie dolarach (!), ma swój motor, więc nie muszę płacić za transport boda bda czy wynajęcie samochodu i benzynę. Dzięki temu mam sporo radości, że mogę coś zwiedzić tym razem. Jestem za to bardzo, bardzo wdzięczna!
Dzieci mają się dobrze, dużo się przytulamy… chyba czujemy już wszyscy, że nasz wspólny czas
dobiega końca :(. Będę za nimi MEGA tęsknić, wiem, że oni za mną też. Ale wierzę, że to sam Bóg się o nich troszczy i zostawiam ich pod NAJLEPSZĄ opieką!!
W maju mam trochę wolnego więc skupię się na szkoleniu z obsługi laptopa i internetu ‘naszej’
nauczycielki Lilian no i po 22.05 przylatuje do mnie koleżanka Iga (pracowałyśmy razem kiedyś w klinice dentystycznej) więc trochę więcej pozwiedzam. Iga zabiera mnie na Safari :D- taki chce mi dać prezent! Ona też (jako, że jest dentystką) sprawdzi dzieciakom ząbki, ubytki, opowie o higienie jamy ustnej i przeprowadzi kilka zabaw i zajęć ‘plastycznych’ z nimi, no i rozda ZDROWE prezenty! Odwiedzimy też z nią ubogie rodziny, które ma pod swoją opieką Rinnah (czyli misja Nazina NGO). Wszyscy tu na nią czekamy. Miejcie jej przylot w modlitwie proszę! By bezpiecznie doleciała i z całym bagażem, który będzie z sobą miała. DZIĘKUJĘ
marzec 2023
… i tak to kolejny weekend!
Jak zazwyczaj spędzam weekendy tutaj w Ugandzie, mieście Fort Portal?
Nic specjalnego. Nie podróżuję za wiel póki co, na to przyjdzie czas trochę później ;). Raz miałam wypad poza Fort Portal z Honi wolontariuszkami do Ayapapa, które prowadzi pewien Polak Jasiek- taki typowy hipis ;). To był naprawdę fajny dzień! Pod koniec maja przylatuje do mnie koleżanka Iga, która uwielbia podróże i zwiedzanie miejsc wszelakich. Jest odważna i ciekawa świata więc przez prawie 2 tygodnie, tuż przed moim powrotem do Polski, trochę konkretnie pozwiedzam Zachodnią część Ugandy :D! Już nie mogę się jej doczekać WOO HOO!!!
Póki co jednak spędzam soboty na: trochę sprzątaniu, trochę lekkim praniu, trochę zakupach jedzeniowych, małych spacerach po okolicy, głównie po rynkach – po prostu szwendam się po okolicy. Niedziele to poranne nabożeństwo, potem obiad jakiś. Było, że do mnie ktoś zechciał zajść, było, że mnie zaproszono gdzieś, ale ogólnie też są to dni z Poldkiem jako głównym kompanem 😉 i jest to dzień przygotowania na kolejny tydzień z dzieciakami. Przygotowuję m.in. różne takie tam na zajęcia ‘arts & crafts’- mamy już słonia, pingwinka, będzie kangurek, stateczki, itd. Ja robię pierwowzór, dzieciaki potem sami to wykonują pod moim prowadzeniem. Naprawdę fajnie im to wychodzi no i są szczęśliwe, że mogą potem taką a’la zabawkę do domów zabrać. :D! W weekendy też tworzę „karteczki pocztowe”, które przywiozę z sobą i będę sprzedawać. Myślę, że nadadzą się na różne życzenia 🙂 (niektóre kartki na zdjęciu powyżej)
koniec stycznia 2023
I tak styczeń dobiega końca. To już?!?!
Przedszkole działa, jest głośno, wesoło, aktywnie, ciekawie! Dzieciaki obyte z Ms Ania – ich Muzungu nauczycielką ;), a Ms Ania obyta z nimi. Współpracuję z fajną i solidnie pracującą nauczycielką lokalną, nazywa się Lilian. 26.02.2023 miałam okazję troszkę podszkolić ją i innych zebranych pracowników edukacji, na temat relacji nauczyciel-dziecko, nauczyciel-nauczyciel i nauczyciel-rodzic. Tu wszystko jest tak bardzo inne. Relacje są na innym poziomie, czyli dzieci mają siedzieć cicho i najlepiej nie zadawać żadnych pytań, kobiety mają znać swoje miejsce w domach czy pracy i nie wychylać się za bardzo. Dzieci uczone są surowo (nie tylko są ciągle stosowane kary fizyczne!), mam na myśli to, że nie ma właściwie żadnych pomocy typu puzzle literkowe czy z wyrazami, biała tablica z kolorowymi markerami, książki z obrazkami kolorowymi i wszelkie inne nawet proste pomoce dydaktyczne, które rozwijają dziecięcą wyobraźnię i zachęcają do nauki, do poznawania przez słuch, dotyk, węch (klocki, puzzle, itp.). Są zeszyty i ołówki dla maluchów, w podstawówce wchodzą długopisy, książek bak, przepisuje się wiedzę z czarnej tablicy. Brak jest ksera, brak choćby głośniczków przenośnych, z których można by puszczać różną muzykę z podłączonego pendrive, brak nawet prostych zabawek, by móc się pobawić w lekarza, kierowcę, strażaka, policjanta, nauczyciela, itd. Z jednej strony dzieci nie są rozproszone tym całym światem medialnym w domach i szkołach, my mamy go nadmiar, z drugiej jednak stoją przez to bardzo w miejscu i kraj bardzo powoli się rozwija- bogaci się bogacą, ubodzy pozostają ubogą siłą roboczą wyzyskiwaną na polach i w domostwach bogatych, jest przez to dużo bezrobocia, alkoholu w rodzinach, biedy na wsiach i w małych miasteczkach, są też oczywiście slamsy biedy w ogromnej stolicy Kampali. To takie ciągle jeszcze zamknięte, bardzo smutne koło.
Dlatego każda placówka misyjna jest tu naprawdę ważnym elementem pomocy! Miałam już okazję usłyszeć od dwóch osób, mężczyzny i kobiety, słowa podziękowania, że jestem tu i pomagam tym dzieciakom by uczyły się inaczej, lepiej, ciekawiej, że inwestuję czas w ich życie. To bardzo motywujące do działania i zachęcające, szczególnie, że te słowa padły od ‘zwykłych’ osób, które chcą dla swojego kraju Ugandy, dla swoich rodaków dużo lepiej i dużo więcej niż ich własny rząd i widzą nadzieję na zmianę w młodym pokoleniu, które nie będzie tak oszukiwać, kłamać, kraść, bo nie będzie już miało tego ‘ducha ubóstwa’, będzie pokoleniem, które będzie już lepiej wyedukowane. Przychodzi mi na myśl historia Izraela, który choć wyszedł z niewoli z Egiptu, ciągle był zniewolony w sercu, w sposobie myślenia, dopiero kolejne pokolenie było w stanie funkcjonować lepiej, jak naprawdę wolni ludzie.
Idąc dalej, obyta jestem z okolicą bliższą, cenami na rynkach i w sklepach, które nie są takie niskie, szczególnie jeśli chcę zjeść kawałek sera żółtego, jakieś małe parówki, bekon, lepszy dżem czy słoiczek miodu, albo normalny -czyli nie słodki- chleb. Dziewczyny, Aga i Rinnah, mówią mi jednak, że mam jeść jak najnormalniej bo to dla mojego zdrowia tu bardzo ważne! Dostałam od nich garść naprawdę dobrych informacji, m.in. że jeśli sobie wyznaczę jak w Polsce 10 zadań to tu muszę się nastawić na to, że zrealizuję 3-4 z nich. Ma na to wpływ pogoda, fakt, że jesteśmy w górach i to naprawdę wysoko, co oznacza inne ciśnienie, a to ma na nas wpływ, szczególnie na nowicjuszy, no i w końcu to, że w Ugandzie wszystko trwa i wydarza się w zupełnie innym tempie, czyli 7-10 razy wolniej! Spóźnienia to codzienność, „zrobię coś niedługo”, „przyjadę za niedługo” to bliżej nieokreślone znaczenie czasu (może oznaczać za godzinę, kilka godzin, nawet juto, a może i pojutrze?). Człowiek rzeczywiście męczy się tu inaczej. Teraz lepiej rozumiem czemu. Agnieszka (z misji ‘Z Afryki”, którą tu prowadzi) powiedziała mi, że ludzie tu często powtarzają słowa „mpora mpora” co oznacza „powoli, powoli”, i że coś widać ważnego to znaczy skoro tak tu mówią. Dla nas przyzwyczajonych do szybkiego stylu życia, do spraw załatwianych w większości od ręki, do fachowców robiących właściwie swoją robotę, itd. jest to po prostu trudne! Więc ich powiedzenie, że biali mają zegarki a Afrykańczycy mają czas, jest jak najbardziej trafne.
Skoro jesteśmy w temacie fachowców: robotników, budowlańców, hydraulików, elektryków, itd. … Zamontowano mi podgrzewacz do wody, dzięki czemu mam luksus ciepłego prysznica. To duże błogosławieństwo, bo jak wspomniałam jest tu naprawdę chłodniej niż w innych częściach Ugandy, a nawet zimno w porze deszczowej. Na zdjęciach polecam przyjrzeć się robocie zrobionej przy kablach :)-wszystko prawie na wierzchu, włącznik na ścianie nie dokręcony, hahaha!!! Na tyłach natomiast mojego appartment i przedszkola budują chłopaki kilka mieszkanek i bardzo ciekawie wyglądają tarasy, tzn. gdzie się kończą a gdzie zaczynają :)…
Nie jestem niestety jednak obyta z ty, że tu ciągle ktoś chce na mnie zarobić. Ja podlegam pod tzw. ‘ceny Muzungu’, np. w ZOO w Entebbe biali mają na cenniku wyższe ceny wejścia, więc jest to legalne. Prawie każdy boda-boda (taxi motorowe) chce mnie naciągnąć, hydraulik mnie oszukał i zapłaciłam sporo za dużo za instalację podgrzewacza do wody, więc teraz mam zabronione proszenia kogokolwiek o pomoc/wykonanie pracy, bez konsultacji z mężem Rinnah. Powiedział, że on będzie mi załatwiał fachowców do jakiejkolwiek potrzebnej roboty! Niestety, panuje tu ciągle bardzo zakorzeniony tzw. duch ubóstwa i pieniądz jest bożkiem pożądanym bardzo! Biali ciągle są postrzegani przez ogromną większość za bogaczy i naciąganie jest naturalne. Oczywiście już się umiem targować i czasem po prostu trzeba powiedzieć ostrzej, że może i jestem Muzungu ale nie jestem tu jeden dzień i nie jestem głupia! Inaczej się nie da ani na rynku z warzywami, ani na rynku z ciuchami, ani z przewoźnikami boda-boda, ani z fachowcami. Tylko w super marketach są ceny i tam można też dostać normalny paragon, wszędzie indziej paragony są ciągle wypisywane ręcznie – wyobrażacie to sobie??? Oczywiście jeśli się chce taki paragon to trzeba się nastawić na czekanie bo wypisanie go naprawdę trwa i trwa – nikt się tu nie spieszy, a jeśli ty się spieszysz, to masz pecha, bo nie znajdziesz się na planowany czas tam gdzie chciałeś/-aś być!
Trochę obyta jestem z kurzem, jest go tak dużo, bo pora sucha, że mam dziwne pokasływanie i bywa, że w nocy budzę się z ‘drapiącym gardłem’, to właśnie przez ten kurz, który wdycham każdego dnia wychodząc na drogę. Nie jest to przyjemne, ale co robić… w porze deszczowej, która przyjdzie jakoś luty/marzec, będzie lepiej. Tylko co lepsze?- Wdychanie kurzu i wszędzie czerwony pył ciągle się unoszący czy zimnawo i przemieszczanie się w deszczu- porządnie i właściwie całymi dniami padającym deszczu- szczególnie właśnie tu w Fort Portal. Ja akurat wolę pogodę chłodniejszą, ale ten kurz jest tak uciążliwy… wszyscy mamy go dość!
Gdy byłam tu pół roku temu, niby dawno a jednak tak niedawno, pogoda była trochę inna :).
Mimo to uwielbiam wręcz (nawet w kurzu, choć wolę bez :D!!) jazdę na wspomnianym już boda boda. Wychodzisz z mieszkania i od razu jakaś czeka lub podjeżdża do ciebie, chyba, że ‘taxi’ zamówiona została wcześniej i też już czeka o określonej (zazwyczaj!) godzinie. Gdyby tak super było w Polsce, wychodzisz z domu i czeka już transport na ciebie a nie ty na transport… rozmarzyłam się ;)! Ja mam na wielkie błogosławieństwo uczciwego i rzetelnego młodego człowieka na boda boda, jest to bardzo dobry od wielu lat znajomy Rinnah, osoba wierząca. Sprawdził się już w opiece gdy chciano mnie na rynku oszukać na zakupach ale nie pozwolił na to i po prostu zabrał mnie do innego sprzedawcy. Niestety uczę się tego, że bardzo mało tu tak uczciwych ludzi :(.
I w końcu jeszcze o Kościele – Calvary Chapel. Bardzo dobre, zdrowe duchowo miejsce. Są wśród nas lokalni mieszkańcy, są też przybyli z innych ‘klanów’, czyli innych części Ugandy i mówiący innym niż tutejszy dialekt (Rutooro), ale wspólnym językiem Luganda i angielskim, są misjonarze z USA i 2 polki (ja i Ola). Czuję Bożą opiekę i Jego obecność na każdym kroku! Jest mi siłą w momentach poczucia samotności i tęsknoty za krajem, które już troszkę odczułam.
Tak minął mi już miesiąc! Wielu spraw uczę się na nowo, wiele zaczynam widzieć z innej perspektywy niż gdy widziałam podczas mojego pierwszego pobytu w Ugandzie. Wiem, że muszę być mniej ufna ale też nie zamknięta na ludzi, wiem, że muszę być konkretna i wymagająca w wielu miejscach i silna w wielu sytuacjach ale w tym samym czasie uprzejma i jak najbardziej spokojna- uffff, jest nad czym pracować! Wiem, że może mnie od ludzi lokalnych spotkać wiele zawodu ale wiem, że nie mogę poddać się goryczy i rozżalaniu, że muszę wybaczać i ruszać dalej do przodu – to pierwsze porady jakie dostałam od Rinnah!
Słowa, które ciągle mam na sercu to Psalm 23 i tym właśnie Psalmem (znów)! Dzielę się słowami z piosenki, którą śpiewamy często razem z dzieciakami na początku dnia:
- „Praise Him, praise Him, praise Him all you Children,
- God is Love, God is Love!
- Love Him, love Him, love Him all you Children,
- God is Love, God is Love!
- Trust Him, trust Him, trust Him all you Children,
- God is Love, God is Love!
- Thank Him, thank Him, thank Him all you Children’
- God is Love, God is Love!”
…Bo jesteśmy i duzi i mali Dziećmi Bożymi, amen.
PS. …
Matoke! kilka dni temu przygotowałam swoje pierwsze matoke :D! wyszło naprawdę dobre :)!!! lokalsi sprawdzili i potwierdają, że przygotowanie od obrania po ugotowanie super! zapraszam do obejrzenia filmiku :)…
08.01.2023
Psalm 23 – już kilka razy w różnych zaskakujących okolicznościach pojawił się bardzo wyraźnie w tym roku w moim życiu. Wierzę, że Bóg właśnie przez to co w nim zawarte mówi mi ważne słowa i daje ważne lekcje po uwagę na ten rok.
Szybki raport z pierwszych chwil w Ugandzie…
Przede wszystkim jestem wdzięczna Bogu za opiekę, prowadzenie, Jego troskliwą obecność, oraz za pomoc braci i sióstr z mojej Społeczności na ul. Zagórnej 10 (Rada Zboru wysłała mnie z całym biletem w tę podróż misyjną) i wsparcie braci i sióstr z KECh II Zbór w Szczecinie, oraz KECh w Łobzie, no i pomoc kilku innych kochających mnie osób.
04.01.2023 wylądowałam nocą w Entebbe. Lot z Warszawy do Amsterdamu był opóźniony przez zamrożone skrzydła samolotu i bardzo wietrzną pogodę w miejscu lądowania. Biegłam więc na przesiadkę! Przy check in na lot do Ugandy 3 razy męczyłam załogę pokładową linii KLM czy moje walizki na pewno są ze mną w samolocie 😀 i chyba mieli mnie już trochę dość. Za to doleciałam ze wszystkim w tym samym samolocie. Podróż ogólnie męcząca ale też bardzo dobra bo i przemiła cabin crew obsługująca nas pasażerów. Po wylądowaniu przywitali mnie moi gospodarze Rinnah z mężem Williamem. Zadbali o hotelik na noc, ciepłą herbatkę, dobre śniadanko kolejnego dnia i 05.01 ruszyliśmy w drogę do Fort Portal, gdzie jestem ulokowana i będę służyć wśród dzieci głównie :). Po drodze troszkę nam autko nawaliło i nie chciało odpalić po kolejnym postoju jednak w końcu udało się ruszyć. Podróż zajęła nam ok. 9 godz. z przystankami (większość czasu mocno podskakującym autem na ugandyjskich mocno zakurzonych drogach). Zahaczyliśmy też o stolicę Kampala.
Mam wrażenie jakbym w ogóle stąd nie wyleciała tylko zmieniła otoczenie i to jest naprawdę fajne uczucie :D!
Rinnah i William przygotowali mi bardzo troskliwie mieszkanko. Warunki jak na Ugandę mam wręcz luksusowe, czyli jest: normalny kibelek, zimny prysznic, lodówka(!), normalny zlew w kuchni. Oczywiście są też insekty, już załatwiłam 3 soczyste karaluchy, ale mam smuteczek bo nie widzę nigdzie moich kochanych gekonów, choć Rinnah mnie pociesza, że przyjdą :D. Widok z okna kuchni, sypialni i nawet tarasiku(!) mam przepiękny!!! Widzę Mountains of the Moon /Góry Księżycowe/, które graniczą z Demokratyczną Republiką Kongo.
Jest więc prawie idealnie…
…prawie, bo mam też trochę niżej, naprzeciw Kościół. Dowiedziałam się już od lokalnego mieszkańca, że to dopiero co otwarty Kościół i będą chyba coś z tym robić, bo oni nie mogą tak DAWAĆ CZADU 24/7 (dosłownie!!)- co mam na myśli? Ano to, że jest to jeden z tych bardzo charyzmatycznych kościołów, głośnych, krzyczących na całe gardło i właściwie nie przestających krzyczeć od momentu gdy tu zamieszkałam :/. W nocy jedynie od 11:00 do 6:00 rano nie wrzeszczą do mikrofonów, ale im nie potrzeba mikrofonów by cała okolica w przeciągu nawet 5km ich słyszała! Mają elektryczne pianino, duże głośniki i nie mają w ogóle okiem w budynku z cegły. W Ugandzie czas uwielbienia jest długi i głośny, ale NIESTETY wiele, wiele tych charyzmatycznych Kościołów nie głosi prawie w ogóle słów z Biblii, wrzucą trochę z ewangelii sukcesu (tak jest niestety!), a cała reszta spotkania to śpiewy, klaskanie, tańce, wrzaski przy modlitwach o uzdrowienia, wyganiania demonów, itp. Ma się nieodparte wrażenie, że to taki zastępnik imprez nocnych, tyle, że bez alkoholu. Smutna rzeczywistość i nie jest to tylko moja (nowicjuszki tu) obserwacja. Tak więc głoszenie zdrowej Ewangelii, zgodnej z Bożym słowem jest tu bardzo potrzebne! Teraz gdy to piszę właśnie wydziera się (nie można tego inaczej nazwać) jakiś mężczyzna do mikrofonu ciężkim zachrypniętym i jak dla mnie dość agresywnie i wrogo brzmiącym głosem… Cieszę się więc na niedzielę w Społeczności u Rinnah i Williama, gdzie jest radosny czas uwielbienia ale i spokojny czas słuchania głoszonego Słowa Bożego z otwartą Biblią w ręku, a nie tylko wymachiwaniem nią przy skakaniu i krzyku, czas modlitwy bez przekrzykiwania się nawzajem czy pod ‘batem’ zachrypłego głosu prowadzącego modlitwę wrzaskiem człowieka! Z Bogiem trzeba(!) mieć czas spokoju, słuchania, nie tylko śpiewania, skakania, krzyczenia- nie piszę tego złośliwie, ale z pełną odpowiedzialnością za własne słowa i powagą oraz przekonaniem, że SŁUCHANIE Boga w ciszy jest niezbędnym elementem naszej drogi z Nim, Pasterzem.
Teraz jeśli chodzi o szkoły i przedszkola. Są na ten moment ciągle zamknięte przez wirusa Ebola, który jednak jest bardzo daleko od tej części Ugandy. Na ten moment więc zadomawiam się. W tym już nadchodzącym tygodniu poznam nauczycielkę, którą mam troszkę podszkolić ogólnie na polu edukacji wczesnoszkolnej i śmiałego korzystania z komputera, ułożymy z szefową Rinnah 🙂 plan pracy dla nas obu (mnie i nauczycielki), przejrzymy materiały do nauki dzieci, książeczki, itd., zaplanujemy też wycieczkę do stadniny koni w tym czasie zamkniętego przedszkola- woohoo, koniki!!!
Moje mieszkanko jest dosłownie za balustradą przedszkola :D…
PS. I jeszcze ciekawostki takie, że:
- Nie działał mi zamek i klamka w drzwiach więc właściciel miejsca (mieszka z rodzinką za ścianą) przyszedł z fachowcem ;), popatrzyli obaj, pokręcili tym i tamtym i … wsadzili patyki w ten zacisk od klamki, który się chować powinien, a nie chował się i powiedzieli z uśmiechami: „teraz już wszystko działa!”, po czym zobaczywszy moje szeroko otwarte oczy w zdziwieniu i niedowierzaniu zaczęli się śmiać i poszli- buhahahaha! No ale co, mieli rację- teraz działa (na zdjęciu robotę wykonaną widać :D).
- Dziś wybrałam się nie nieopodal ulokowany lokalny rynek i oczywiście wróciłam bardzooooo zakurzona po tym spacerze, ale z warzywami i owocami. Już usmażyłam placki ziemniaczane na obiad, tylko z czerwoną cebulą (nie ma tu białej). No i oczywiście nasłuchałam się już za sobą okrzyków: „Hello Muzungu! How are you?” i obskoczyły mnie przytulając się do moich nóg i łapiąc mnie za ręce dzieci przy jednym ze stanowisk z warzywkami :D.
PPS. Jako, że jeszcze mnie posłałam tej relacji, a jest niedziela popołudniem, to dopisuję :).
Na 9 rano udałam się na nabożeństwo do Kościoła, do którego uczęszczają moi gospodarze, nazywa się Calvary Chapel. To był naprawdę dobry czas. Pastor nauczał z II Księgi Królów, rozdz. 22-23 w oparciu o historię odstępstwa Izraela (ludu i kilku kolejnych królów) od Boga- tuż po rządach kochającego Boga króla Jozjasza. Było to za czasów proroka Jeremiasza.
Sedno nauczania pastora- dziś jest tak wiele kościołów, które mówią o wszystkim tylko nie o Bogu, dzielą się każdą nauką tylko nie tą z Bożego słowa, śpiewają, poszczą nawet, modlą się, ale bez spędzania czasu w ciszy i słuchaniu słowa Bożego, mają wspólny czas nabożeństw ze śpiewami, tańcami, krzykliwymi modlitwami o uzdrowienia i cuda, machają Bibliami podczas tańców, ale do nich nie zaglądają w ciszy i skupieniu, rzucanych jest ludziom kilka słów wyrwanych z kontekstu i użytych by manipulować. Pomyślałam sobie, że to niesamowite jak było to nauczanie w parze z moimi odczuciami i obserwacjami tego co obecnie w koło mnie… i wiem, że jeśli chodzi o społeczność to jestem w dobrym i bezpiecznym miejscu! Chwała Bogu!!!
Cóż, to tyle na teraz. Błogosławię wszystkich z serca śląc pozdrowienia z bardzo gorącej wschodniej Afryki- jest pora sucha więc kolejne 2 miesiące tak będzie. Tu w Fort Portal, gdzie jest najchłodniej w całej Ugandzie, jest jakieś 28+ stopni.
Pan z nami wszystkimi, amen.
List do Rzymian 12:1-2
PPPS. Ciekawska córeczka sąsiada zagląda do mnie- postaram się jej nie ukraść!! Czy nie jest PRZESŁODKA?!?!?! (I oczywiście z jednym butem na nodze- to jest tu tak normalne (bez względu na status zamożności) jak u nas dzieci w 2 butach :D)
02.01.2023 – gotowa do drogi!
Tak wygląda moje miejsce zamieszkania na dziś dzień. Wylot już lada dzień! Nie wiedziałam, że będzie to takie trudne- zamknąć wszystko za sobą na czas jakiś, ale też nie wiedziałam ile sił od Boga Ojca danych mi znajdę w sobie, tak fizycznych jak i emocjonalnych, psychicznych. Nie dałabym rady wyruszyć w tą drogę bez Jezusa, który WIEM, że nade mną czuwa i widzi każdy mój krok, którego jeszcze nie postawiłam nawet, widzi każdą przeszkodę i już ma na to rozwiązanie, widzi każdy sukces i już chce odbierać z tego chwałę, która MU w pełni za wszystko się należy, amen!
... a więc DO DROGI, GOTOWI, START :D!!!...